Recenzja filmu

Uśmiechnij się (2022)
Parker Finn
Sosie Bacon
Kyle Gallner

Dobra mina do gry Złego

Reżysera szczególnie interesuje strata rozumiana jako doświadczenie metafizyczne, przenikające społeczne i intymne aspekty życia. Dla psychologicznego portretu Rose ta emocja jest absolutnie
Ja umrę, ty umrzesz, ona umrze, wszyscy umrzemy. Ja umrę, ty umrzesz, ona umrze, wszyscy umrzemy – powtarza w kółko biedny Carl (Jack Sochet), jeden z pacjentów szpitala psychiatrycznego. Czy to stres pourazowy, rozdwojenie jaźni, głos z głębin uwięzionego w depresji umysłu, czy chwytliwe motto, zapowiadające ponure kino grozy? Rose Cotter (Sosie Bacon) – pracująca na oddziale psychiatra – jest wobec tego przypadku bezradna; nie wie, jaką postawić diagnozę ani jaką metodę leczenia przyjąć. Wyrazy sympatii i nieskuteczne próby komunikacji z Carlem to doraźne, tymczasowe rozwiązanie. Może więc uda się pomóc nowo przybyłej do zakładu nastoletniej Laurze (Caitlin Stasey)? Rozhisteryzowana dziewczyna po krótkiej rozmowie zaczyna się złowieszczo uśmiechać, a następnie podcina sobie gardło kawałkiem rozbitej doniczki. Rose – pracoholiczka z lekarskim powołaniem i bezgraniczną cierpliwością – znowu kończy zmianę w szoku. Ale to tylko kolejny dzień w biurze. 



Ja się uśmiecham, ty się uśmiechasz, ona się uśmiecha, wszyscy się uśmiechamy. Jakąkolwiek formę demon przybiera w kinie, to żart i podstęp od zawsze są jego atrybutami. Na myśl od razu przychodzą: dowcipniś z balonami w "Tym", wywijająca jęzorem i pyskująca Regan/Pazuzu z "Egzorcysty" czy szelmowski grymas Jacka Torrance'a we "Lśnieniu". Wszak horror i komedia to dwie strony tego samego medalu – jeśli twórcom zależy, by widz drgnął w fotelu, to nie mają ku temu lepszych narzędzi niż slapstick czy jumpscare. Reżyser i scenarzysta "Uśmiechnij się", Parker Finn, idzie tym tropem i za każdym razem brutalne samobójstwo poprzedza irracjonalnym uśmiechem. Reżyser pozostaje przy tym na poziomie sugestii i tajemnicy, oddając prymat wizualnej narracji. Od odkrywania pochodzenia nadprzyrodzonego przeciwnika woli śledzenie sposobu jego działania. Żaden Profesor Czarnej Magii nie wytłumaczy nam tu, z czym mamy do czynienia, a policyjne śledztwo sprowadza się jedynie do przeglądania archiwalnych nagrań z kamer przemysłowych i zdjęć ofiar. Wiadomo jedno: zagrożenie jest realne, ale wróg wydaje się nieuchwytny. Całą resztę musimy dopowiedzieć sobie już sami. 


Twórcy "Uśmiechnij się" dbają o to, by widzom nie spadało tętno, a największym atutem ich filmu jest nośność samego konceptu (porównania do "Coś za mną chodzi" są jak najbardziej zasadne). W filmie Davida Roberta Mitchella ciarki na plecach wywoływała każda zbliżająca się z oddali powolnym krokiem postać. Parker Finn wykorzystuje zbliżony zabieg, zmuszając widzów do ciągłej czujności. Jego film opowiada głownie o opresji i osaczeniu. O psychicznym i zmysłowym wyczerpaniu, wypływających z przepracowania i emocjonalnego przegrzania. Wpisany w kino grozy wizualny eksces i wyrazistość środków ekspresji dają wybrzmieć mentalnemu rozstrojeniu Rose: jej stanom lękowym i nasilającej się paranoi. To, co do tej pory było stabilne, zaczyna się chwiać, kruszyć i rozpadać na kawałeczki.


Finna szczególnie interesuje strata rozumiana jako doświadczenie metafizyczne, przenikające społeczne i intymne aspekty życia. Dla psychologicznego portretu Rose ta emocja jest absolutnie konstytutywna. Podobnie jak jej wyparta i nieprzepracowana trauma, która w pewnym momencie wraca ze zdwojoną siłą, bo w końcu przyszedł czas rozliczenia. Rose będzie więc musiała zrobić kilka kroków wstecz, by wykonać skok do przodu. Regularnie powracający fałszywy uśmiech może więc znaczyć tyle, co odpowiedź, że "wszystko OK", kiedy tak naprawdę nic OK nie jest. 

"Uśmiechnij się" to raczej kino przenośni i domysłów, nasycania klimatem i interpretacyjnej rozciągłości. Mało tu narracyjnych konkretów i czytelnych puent. Przez to odrobinę kuleje ostatni akt, będący nawet pomysłową konfrontacją bolesnej Przeszłości z przerażającym Teraz, ale w czysto fabularnym planie stawia za mało kropek, a za dużo znaków zapytania. Sądząc po zakończeniu, Smile-Verse zapewne jest już w drodze. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones